Ponoć palaczem jest się przez całe życie. Nawet kiedy rzuca się papierosy, nałóg i tak uśpiony i przyczajony siedzi sobie gdzieś w zakątku naszego mózgu. Siedzi i czeka na choćby minimalną dawkę nikotyny. A kiedy już ją zlokalizuje- poczuje lub zobaczy, wtedy ze wszystkich sił stara się skusić organizm by po nią sięgnął.
Przypuśćmy, że pod koniec marca rzuciliśmy papierosy. Pomogły nam w tym, powiedzmy gumy niquitin, czy jak to się tam zwie. Przez miesiąc, w ogóle o papierosach nie myślimy, choć nasi znajomi dalej palą- o dziwo, jakoś nam to nie przeszkadza. Po miesiącu z gum Niquitin przerzucamy się na zwykłe gumy miętowe Orbit. Po pewnym czasie te gumy przejmują rolę naszego starego nałogu- totalnie się od nich uzależniamy. O papierosach nie myślimy już w ogóle. Nie rusza nas ich widok w sklepie, na reklamach, zdjęciach, filmach, w ustach przyjaciół. Nie rusza nas nawet to, że ktoś pali tuż obok nas. Nie rusza nas- mamy swoje gumy, bez których już prawie nie umiemy żyć.
Hurra jesteśmy wyleczeni !- cieszymy się my, cieszą się nasi znajomi.
I nagle pewnego wrześniowego wieczoru na widok papierosa dostajemy wszystkich objawów syndromu byłego palacza. Suchość w ustach, uderzenie gorąca, ucisk w okolicach żołądka palpitacje, miękkie nogi i bardzo, bardzo gwałtowną chęć posiadania. Przez długi, długi czas nie możemy myśleć o niczym innym. Nawet o orbitkach.
Wtedy właśnie dociera do nas fakt, że tak naprawdę nigdy nie wygramy z nałogiem.
I właśnie dzisiaj dotarł on do mnie.
Tylko, że akurat w tym przypadku wcale nie chodzi o papierosy.
Z papierosami, 'tymi przypadkami' i przeklinaniem jest tak samo - zbytnia pewność siebie kusi los.
OdpowiedzUsuńMoże grupowy odwyk?
Nie martw się, pomożemy Tobie rzucić prostownicę, a Córce facetów... :P
OdpowiedzUsuń