Od paru dni nie dajesz mi spokoju.
Myślę o Tobie codziennie. Nie żebym chciała oczywiście. Po prostu nie da się inaczej. Co jakiś czas, parę razy w ciągu dnia upierdliwie przypominasz mi o swoim istnieniu.
Uparciuch z Ciebie- próbuję Cię ułaskawić, ugłaskać, a Ty nic. Nie dasz się przebłagać- dalej swoje. W nocy nie dajesz mi spać. Budzisz pół godziny przed budzikiem(!) rozwiewając moje cudne sny o Chase’ie. W szkole nie dajesz spokojnie wysiedzieć przez 45 minut lekcji, muszę się wiercić jak głupia. Nie grzeszysz też wyczuciem czasu, o nie. Odzywasz się akurat w momencie gdy wyraz mojej twarzy musi być idealnie dostosowany do świata przedstawionego mającego być ujętym na zdjęciu. Nie pozwalasz mi cieszyć się pierwszym prawdziwie wiosennym powrotem do domu. Przez Ciebie schody stały się moim wrogiem.
Cholera, nawet chodzić w rytm muzyki nauszno-słuchawkowej spokojnie nie mogę!
Cholera, nawet chodzić w rytm muzyki nauszno-słuchawkowej spokojnie nie mogę!
I jeśli w ostatnich dniach byłam marudna... chwila, źle to ujęłam, NA PEWNO byłam marudna i było to właśnie TWOJĄ zasługą.
Jednym zdaniem - ostatnio ostro lecisz sobie w kulki.
Apeluję-
Moje Prawe Kolano- ogarnijże się !