12 kwietnia 2010

Poszukiwani, poszukiwani.

Okej, trzeba wyjść zza tych Radiogłowych- pomyślałam po blisko dwóch tygodniach ciągłego słuchania ich. Ale, czego by tu posłuchać... ?
No, ten, no, fajne, ale po bodajże chyba piątym odsłuchaniu płyty "Snow Lovers Are Dancing" jakoś tak nudno się zrobiło. I niby nieco w stylu Komabjnu, trochę przypomina mi solówki jakiegoś zespołu, tylko nie jestem pewna jakiego, chyba Lili Marlene, ale ręki nie dam sobie uciąć, niby niezłe, ale jakoś zbytnio mnie dziś nie zadowoliło. 
Szukamy dalej. Jako że żadna inna z moich 63 playlist w  foobarze nie krzyknęła ‘weź mnie!’, postanowiłam udać się po radę do Wujka Last Fm’a. I doradził.
Słyszałam już kiedyś, nawet jedną płytę ściągnęłam, ale jakoś do mnie nie trafiła i tak zakończyła się moja przygoda z tym zespołem. Pomyślałam, że to było dawno, a od tego czasu mój muzyczny gust nieco ewoluował w alternatywną stronę. Tak więc, po przesłuchaniu kilkunastu sekund jednego utworu na youtube, ściągam płytę z 2005 roku „Takk...”
Słucham. Pierwsza myśl- ładne. Głos urzekający, bo to męski falset, a to nie byle gratka. Gdzieś tam w tle instrumenciki- coraz ładniej. Perkusja niczego sobie- nieźle, nieźle, nie najgorzej. W ogóle jakaś taka kraina łagodności, bajkowość- no super po prostu. Słucham dalej. Muzyka płynie, a ja zasiadam do aminokwasów biogennych i chemii ogólnie. I nagle, po jakichś 2 godzinach przysłuchiwania się, stwierdzam, że ta cała łagodność i ten jednak wstrętny głos, zaczynają mnie nieziemsko irytować. I, że muszę wyłączyć TO natychmiast. Wyłączyłam. Uff, co za ulga. 
Rzadko mi się zdarza, by jakiś zespół zaczął mnie drażnić dopiero po 2 godzinnym słuchaniu. Zazwyczaj od razu wiem, co mi się spodoba, a co nie. A tu psikus. Trudno. Pewnie znów przez rok nie zajrzę nawet do Sigur Rós’a, pamiętna dzisiejszych doświadczeń. Ale  kto wie, może za jakiś czas znowu zechce spróbować, a wtedy przekonam się całkowicie ?
Póki co, zatoczyłam kółko. Chcąc uciec od Radiogłowych, kończę dzień ściagając colectors edition „OK Computer”. Mniaaamciu !
Ale o tym, innym razem ;]


 George Dorn Screams- Snow Lovers Are Dancing
(2006)

Polecam jeśli lubisz polską alterantywę śpiewaną po angielsku, aczkolwiek uprzedzam, że po pewnym czasie Ci się znudzi. Prawdziwie angielska jest lepsza ;]








 Sigur Rós- Takk...
(2006) 

Nie polecam. Wkurzyła mnie, więc nie mam czego polecać. Ale jeśli na własną odpowiedzialność, chcesz się przekonać osobiście co to, próbuj. A nuż to to Cię oczaruję..;]

7 kwietnia 2010


Obcasy stukają miarowo. Wchodzę do pokoju. Ciemno. Gdzieniegdzie zapalone małe, czerwone lampki. Z panującego półmroku wyłaniają się sofy. Na nich kobiety i mężczyźni sączący napoje z wysokich szklanek i głodnie patrzący. Na mnie i na siebie nawzajem. W kącie para pochłonięta namiętnym tańcem. Duszno. Powietrze miesza się z ciężkim dymem papierosów i cygar. Po kilku głębszych wdechach czuję aromat kadzidełka. Coraz bardziej duszno. W takiej atmosferze tylko głęboki, niski szept jest dozwolony.
Za chwilę coś się wydarzy . Wiem to, bo... po prostu wiem. Kobieca intuicja.
Tajemnica wisi w powietrzu, otulona dymem. Tajemnica i coś jeszcze. Chyba.. chyba to pożądanie.
Mimowolnie moje ruchy stają się kocie i płynne. Siadam na sofie i biorę do ręki wysoką szklankę. Czerwona szminka zostaje na szkle.
Przysiada się on.
I tu, wszystko się zaczyna...
„So glad, so glad you’re mine...”

Wbrew pozorom nie jest to żaden opis mojego snu. Nie jest to też opis wizyty w domu publicznym, nie.
Jest to jedynie opis obrazu który przyszedł mi do głowy, gdy po raz pierwszy wsłuchałam się wThe Amazing Sounds Of Orgy” Radiohead’ów (a jakże).
Ta piosenka jest tak cholernie... seksowna (czasami aż sama sobie się dziwie jakie słowa przychodzą mi na myśl przy próbach opisywania muzyki) !
Głos Thoma jest  tajemniczy i poniekąd mroczny, o ile Yorke w ogóle może być mroczny. Poza tym, efekty. Ja nie wiem jak oni to robią. Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Bo tak to przynajmniej mogę bezgranicznie podziwiać.
Ogólnie, jak dla mnie piosenka awansowała natychmiastowo na absolutny number one tygodnia, a może i więcej.
Warta przesłuchania, bo cokolwiek bym nie napisała i tak w pełni nie odda to tego co niosą ze sobą jej dźwięki.


 Radiohead- The Amazing Sounds Of Orgy

z płyty Pyramid Song [Single]
lub Amnesiac [Colectors Edition]


"I want to see you smile again
Like diamonds in the dust
The amazing sound of the killing hordes
The day the banks collapse on us

Cease this endless chattering
Like everything is fine
When sorry is not good enough
Sit in the back while no-one drives

So glad you're mine"


Co by wyjaśnić- cała ta notka oraz wszystkie następne, które się tu pojawią, wzięła się z pomysłu zrodzonego w mojej głowie, by ten oto blog, który zarasta już kurzem, jako, ze pierdoły życia codziennego opisuję na fotoble, nieco przekwalifikować. Mianowicie na blog muzyczny. Albo przynajmniej coś w ten deseń. 
A pomysł zrodził się, ponieważ ostatnio zauważyłam, że większość  znajomych  nie podziela moich fascynacji muzycznych (a szkoda), więc chociaż tu będę mogła spokojnie opisać co mi na sercu, a raczej w uszach leży.
Poza tym raczej spodziewajcie się monotematyczności. 
Zresztą, zobaczymy :)