Dziś mamy drugi z serii Wieczór Masochistyczny. Ideą takich właśnie wieczorów jest katowanie się piosenkami, które się kojarzą. Nieważne z czym, kim, ważne że tak i już. I tak właśnie już drugi wieczór siedzę sobie czytając, a to książkę „Szukając Alaski” (która wpadła mi w ręce w miejskiej bibliotece jakieś dwa lata temu, ale że wtedy miałam chyba wyczerpany limit, gdyż odłożyłam ją na półkę by po tych dwóch latach trafić na nią znowu i przekonać się, że dobrze się stało), a to wstrętnego szmatławca „Viva”, a to przeglądając sobie blogi polskie, siedzę i katuję samą siebie muzyką. Konkretne utowry- konkretne sytuacje. Jak na zawołanie. Obrazy, zapachy, słowa.
Blackfield - Glow- grabienie liście przed Wszystkimi Świętymi, początki zakochania.
30 STM- Attack – zimowy powrót po angielskim i wcześniejszej kłótni, załamanie zakochania.
Anna Maria Jopek- Cichy zapada zmrok - spokojny letni wieczór na wsi w zeszłe wakacje, tęsknota za trzema wtedy bliskimi osobami.
Plain With T’s- Hey There Delilah- moment w którym odkryłam, że mimo śmierci kogoś bardzo bliskiego, życie toczy się dalej, a świat wokół może być piękny.
Radiohead- Karma Police - jesienny spacer na korki z chemii, gdy wiatr co chwila bezlitośnie targał moją nową chustką, a buty na wysokim obcasie po 9 godzinach chodzenia, boleśnie obcierały.
Julia Marcell- Twin Heart- powrót busem z odczulania w Lublinie, kiedy to siedząc na samym tyle w kącie przepłakałam prawie całą podróż i do tej pory nie wiem, czy ze szczęścia, czy ze strachu.
Myslovitz- Noc- obóz w Kudowej, rosa i łagodne słońce o poranku.
Czesław Śpiewa- Maszynka do świerkania- sanatorium w Krasnobrodzie, deszczowe popołudnie w altance i snucie planów, które nigdy się nie spełnią, a o których chyba tylko ja pamiętam.
Muchy- Zapach wrzątku- 3 godzinne włóczenie się po lesie, którego efektem były przemoczone buty i misterny plan uwiedzenia Kolejnego Obiektu Uczuć.
Myslovitz- Dla Ciebie- pierwszy dzień wiosny 2008, najbardziej złudne nadzieje jakie miałam.
Thom Yorke- Hearing Damage- Mikołajki w ciemnej sali kinowej, pełnej “fanów” Księżyca w nowiu.
Enya- Boadicea- pierwsze opowiadanie, napisane dla mnie.
Coma- Sto tysięcy jednakowych miast- święta 2008, dom w końcu zaczął tętnić życiem.
Happysad- Milowy las- kolejna godzina półmetku i coraz bardziej rozmyta rzeczywistość
Lady Gaga- Bad Romance- szaleńcze szykowanie się do studniówki.
Underground Fly- Strange Sunrise- pomaganie Patrykowi w wybieraniu pierścionka na 18-stkę Agaty.
Dick4Dick- Ballada o bohaterze- poranny powrót samochodem taty Ewy z owej 18-stki.
Hey- List – bezsenna kwietniowa noc w pierwszej klasie, spędzona na myśleniu o tym co zrobiłam nie tak. Dziś wiem, że nic.
Florence & Machines- Drumming- znalezienie wymarzonej fryzury studniówkowej.
Rotofobia- 10 piętro- pokochałam indie rocka, choć wtedy nie wiedziałam jeszcze nawet co to jest.
Royksopp- What Else Is There- pierwsze dni najgorszych ferii mojego życia.
Paramore- Ignorance- jesienny polski, na którym jak zwykle nie słuchałam co sor ma do powiedzenia, gdyż byłam zajęta rozpamiętywaniem kłótni na przerwie.
Nirvana- Something In The Way- i już sama nie wiem czy brzuch zaczął mnie boleć przez tę właśnie piosenkę, czy też może przed jutrem.
Bo jutro o 12.00, wyniki na polibudzie.