W takie wieczory jak dziś, nawet jeśli nie jestem do końca trzeźwa (dobra nie oszukujmy się, wcale nie jestem) nie mogę pozbyć się uczucia, że jestem strasznie szczęśliwa. I nawet jeśli to jest tylko chwilowe, nawet jeśli jutro na wsi zamulę totalnie, bo coś tam, sratatata, nie ważne. Ważne jest „tu i teraz”. Nauczyłam się żyć chwilą. A owe ”tu i teraz” jest naprawdę obiecujące. Bo jeśli tak dobrze spędzam czas z osobami, które znam bardzo krótko, z osobami, którym mogę zaufać i na które mogę liczyć, to czego chcieć więcej ?
I jestem dumna z siebie, że odważyłam się pierdolić konwenanse, nie przejmować się tym, co inni pomyślą i postąpiłam wbrew swoim kiedyś tam ustalonym, jakby nie było, zasadom. Opłacało się zaryzykować.
Tak tak tak tak.
A jak będzie dalej ? Nie wiem. Ważne jest przecież tu i teraz.
Choć nie ukrywam, że za każdym dniem coraz bardziej zależy mi na przyszłości