28 listopada 2010

Oh God.

Się porobiło. Tak, że ja już sama przestaję ogarniać.
Spadł śnieg, jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie, ale trzeba mu to wybaczyć, bo dzięki temu, że spadł, wszystko ma zdecydowanie większy urok i słodszą oprawę. Spadł śnieg, a ja znowu wyłączyłam zdrowy rozsądek. Przeszkadzał mi w robieniu tego, na co naprawdę miałam i mam ochotę, a nie pozwalał zostawić w tyle spraw, które mnie męczyły. Wyłączyłam i wszystko stało się banalnie proste, a mnie jest zdecydowanie lżej.
Zasada „nie myśl, działaj” póki co sprawdziła się w 100%. A jak będzie dalej ? Nie wiem i póki co się tym nie martwię.
„Jest super, jest super więc o co Ci chodzi ?”
Czy to mądre? Zapewne nie, ale.. Coraz mniej przejmuję się zdaniem, opinią innych osób. Moje życie, moja sprawa.
I coraz częściej nachodzi mnie myśl, że wcale nie żałuję, że jestem teraz w takim, a nie innym momencie i miejscu. Przynajmniej jest ciekawie. 
Nuda zabija, a ja odnotowuję u siebie ogólny brak odczuwania jakichkolwiek wyrzutów sumienia.


20 listopada 2010

No thinking.

Bo ja to bym chciała wszystko od razu. Już. Teraz. Zaraz.  Podane na tacy, bez żadnego zbędnego wysiłku z mojej strony. A tak się nie da. Trzeba powoli, małymi krokami, nie od razu Karków zbudowano, jak to mówią. Nie od razu wszystko się udaje, jak to powtarzam sobie. Ale nie, przecież ja już w głowie zakładam sobie, że się nie uda i będzie tak jak zwykle. A nawet jeśli, to co ? Świat się zawali ? Nie.
Dlatego naprawdę nie wiem dlaczego ja muszę to wszystko pięćset razy dziennie przeanalizować, przemyśleć swoje zachowanie, zachowanie innych, co zrobiłam nie tak, co zrobiłam bardzo dobrze i tak w koło Macieju. A trzydziestominutowe podróże do szkoły sprzyjają myśleniu. Ostatnio prawie przegapiłabym mój przystanek, tak się zawiesiłam.
Jakbym po prostu nie mogła zostawić wydarzenia samym sobie i ze spokojem czekać na rozwój. Cóż, cierpliwość nie jest moją mocną stroną.

Czyli ogólny wniosek i plan na najbliższy czas: Przestać myśleć.
Inni robią to od urodzenia i jakoś żyją.


13 listopada 2010

"Życie przeważnie jest smutne. A zaraz potem się umiera..."

   Skończyłam dziś czytać „Samotność w sieci”. Ot, żadna to nowość, czytałam ja po raz czwarty. Tak, są książki, które nie nudzą się nigdy.
   Śmieszne jest to, jak bardzo różne są moje dzisiejsze myśli od tych tuż po pierwszym przeczytaniu, kiedy to miałam...14? lat. Wtedy wszystko było takie piękne, ale raczej abstrakcyjne, jedyną formą bliskości jaką znałam było zwykłe przytulenie. Gówno wiedziałam o życiu, istną tragedią był dla mnie fakt, że Sylwek ze szkoły muzycznej nie zwracał na mnie uwagi. Choć w sumie teraz też mogę powiedzieć, że choć minęły cztery lata, to wiem niewiele więcej, a niektóre problemy osobiste nie odstają poziomem od tych czternastoletnich. Trochę dostałam po dupie, owszem, ale któż z nas nie dostał, nie upoważnia mnie to do robienia z siebie eksperta, lub męczennicy. 
   Zdumiewający jest tylko schemat powtarzalności niektórych sytuacji. Bo ja jestem jak dziecko, które mimo tego, że przytrzasnęło sobie palce drzwiami, dalej pcha te same palce między te same drzwi. Jak ćma, która mimo tego, że płomień świecy boleśnie podpala jej skrzydła, lata coraz bliżej i bliżej. Głupia, głupia, głupia.

   I może gdyby nie ta książka, byłabym jedynie wkurzona, skończyłoby się na zwykłym urąganiu pod nosem.
A tak, jest mi po prostu smutno.

   I znów wszystko przez Pana, Panie Wiśniewski... 


6 listopada 2010

Bez tytułu.

Minęła już złość na cały świat, minął wielki dół, jest spokojnie i cicho. Chociaż nie, nie jest cicho- nowa i stara Coma rozkurwia sufit. Ale to dobrze. Roguca <3 nigdy dość.
Ech, nie wiem dlaczego mam zgubną przypadłość brania na swoje barki o wiele więcej niż jestem w stanie udźwignąć. Tym razem tez tak uczyniłam. Dobra dam radę (dam ?), chociaż zamiast książek do pierwszej pomocy i zeszytu z farmakologii wolałabym poczytać „Samotność w sieci”, która tak tęsknie spogląda na mnie z półki. Swoją drogą, ta książka nigdy mi się znudzi. Tak jak i marzenia o moim własnym Jakubie. Hmm, może w głębi duszy jednak jestem tą romantyczką...
Fuck it, grunt że na powrót przestawiłam się na stary tryb żywotności, bo bałam się że już do wiosny będę chodzić spać przed lub ledwo co po 22, co znacznie odbiłoby się na mojej edukacji, która w tych godzinach zawsze jest w szczytowym punkcie.
O, trzeba badylkom zmienić gazety i przytaszczyć do mojego pokoju. Niech też przeżywają  muzyczny orgazm, a co.

“For very long time we haven't been talking to each other.”
Coma-  Eckhart