13 listopada 2010

"Życie przeważnie jest smutne. A zaraz potem się umiera..."

   Skończyłam dziś czytać „Samotność w sieci”. Ot, żadna to nowość, czytałam ja po raz czwarty. Tak, są książki, które nie nudzą się nigdy.
   Śmieszne jest to, jak bardzo różne są moje dzisiejsze myśli od tych tuż po pierwszym przeczytaniu, kiedy to miałam...14? lat. Wtedy wszystko było takie piękne, ale raczej abstrakcyjne, jedyną formą bliskości jaką znałam było zwykłe przytulenie. Gówno wiedziałam o życiu, istną tragedią był dla mnie fakt, że Sylwek ze szkoły muzycznej nie zwracał na mnie uwagi. Choć w sumie teraz też mogę powiedzieć, że choć minęły cztery lata, to wiem niewiele więcej, a niektóre problemy osobiste nie odstają poziomem od tych czternastoletnich. Trochę dostałam po dupie, owszem, ale któż z nas nie dostał, nie upoważnia mnie to do robienia z siebie eksperta, lub męczennicy. 
   Zdumiewający jest tylko schemat powtarzalności niektórych sytuacji. Bo ja jestem jak dziecko, które mimo tego, że przytrzasnęło sobie palce drzwiami, dalej pcha te same palce między te same drzwi. Jak ćma, która mimo tego, że płomień świecy boleśnie podpala jej skrzydła, lata coraz bliżej i bliżej. Głupia, głupia, głupia.

   I może gdyby nie ta książka, byłabym jedynie wkurzona, skończyłoby się na zwykłym urąganiu pod nosem.
A tak, jest mi po prostu smutno.

   I znów wszystko przez Pana, Panie Wiśniewski... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz