2 marca 2010

W marcu jak w garncu.

Błądząc po naszo-klasowych profilach i niepotrzebnie oglądając zdjęcia znajomych moich znajomych, natrafiłam na takie zdanie- „czekam tylko aż lody stopnieją na rzece i zacznie się kolejny marzec w moim życiu”. Z pozoru nic szczególnego, ani to zbyt mądre, ani piękne szczególnie. Poza tym z lekka bezsensowne. Bo i co w tym dziwnego i godnego uwagi? Zacznie, a właściwie zaczął, się marzec, tak samo jak i kwiecień, maj, czerwiec itp. A za rok, jak dopisze szczęście, zacznie się jeszcze jeden . I tak co roku. No bezsens, bezsens.
Ale, po chwili zastanowienia i przełożenia owego zdania na moje osobiste doświadczenia z dwóch ostatnich, licealnych lat, doszłam do wniosku, że to zdanie jest cholernie pasujące.
Już nawet nie chodzi o to, że marzec wiosna, ptaszki, bazie (o właśnie, znalazłam dziś na chodniku(!) gałązkę bazi!), topniejący śnieg, słoneczko i ciepło. I bez tego marce są wyjątkowe.

Marzec 2008
Rozkwit mojej nieszczęsnej i nieszczęśliwej miłości oraz pierwsze epizody pt. „jak być totalnie zaślepioną i zrobić z siebie totalną idiotkę w oczach ukochanego mężczyzny”. Owszem chodziłam wtedy wesoła jak szczygiełek, ale dzisiaj robi mi się głupio na samo wspomnienie siebie z tamtego czasu.
Jednak z drugiej strony, marzec był również rozkwitem bliższej znajomości, która trwa po dziś dzień- klasowej przyjaźni z pewna uroczą i lekko trzepniętą Wtedy-Jeszcze-Blondynką.
I to akurat w przeciwieństwie do poprzedniego, było dobre.

Marzec 2009
Genialny projekt biologiczny- początek i pierwsze ciekawe zajęcia. Ależ ja byłam napalona na te mikroskopy, uhuhu.
Rzucenie ostatecznie i definitywnie szkoły muzycznej po 5 latach uczęszczania doń. 
Upragnione wyleczenie się z miłości opisanej w punkcie wyżej.
Kolejna bzdurna miłostka, która minęła równie szybko jak się pojawiła.
Wreszcie, poznanie Kogoś, Kto okazał się bardzo ważny w późniejszym czasie.
I to wszystko również było dobre.

Więc rzeczywiście, marce dostarczały emocji. Dlatego, gdy dziś włączyłam sobie Muchy, których zaczęłam słuchać właśnie rok temu, w marcu, aż przestraszyłam na samą myśl, co ten „kolejny marzec w moim życiu” przyniesie tym razem.
Oby coś równie dobrego.


3 komentarze:

  1. Ja osobiście najmocniej przeżyłem dwa marce: ubiegłoroczny i ten z 92', kiedy to popełniłem największe głupstwo w życiu i przyszedłem na świat :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Co by się nie stało tego marca, szukaj w nim tylko dobrych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to śpiewają Muchy "to będzie dobry rok, bez rocznic i postanowień". Kolejny dobry marzec, a potem jeszcze lepszy kwiecień, maj...

    OdpowiedzUsuń