11 września 2010

Siedział i patrzył jak mówiła. Z pasją opowiadała o swojej ostatniej przygodzie na poczcie. Zresztą mogła mówić o czymkolwiek, nawet o hemoroidach swojej babci. Tak naprawdę niewiele do niego docierało. Cały czas usiłował sobie przypomnieć, co tak bardzo niegdyś go zafascynowało. To chyba były jej oczy, był w nich ten rodzaj wyjątkowego blasku, którego nie da się zapomnieć. Ale teraz jej oczy nie błyszczały, więc to raczej nie to. A uśmiech ? Szeroki, ukazujący rząd równych białych zębów. Szerokość pozostała, ale biel ustąpiła miejsce żółci. Ech,  pudło. Spojrzał na jej ręce. Dawniej uważał, że to słodkie, zaznaczać każde słowo gestem. Dziś zaczęło go to denerwować. Ileż można machać łapami ?!
Zaproponowała spacer. Dobrze, czemu nie. Rok temu zaprzedałby dusze diabłu, by móc swobodnie spacerować z nią po parku. Obserwował jej kocie ruchy. Ale czy aby na pewno kocie ? Zwykłe, pospolite kręcenie dupą, ot co. Zrezygnował. Naprawdę nie wiedział co sprawiło, że wtedy zakochał się jak szaleniec. Ale najdziwniejsze było to, że nie wiedział również dlaczego, mimo tego, że w jego oczach straciła całą tą aurę wyjątkowości, dalej był skłonny zrobić dla niej wszystko. Ciągnęło go do niej  jak .. jak pszczołę do miodu. Gdyby kazała mu skoczyć z dziesiątego piętra (którego zresztą w jego mieście nie było) z pewnością zrobiłby to. Czarownica, czy co ?
Nagle z rozmyślań wyrwał go, ostry przenikliwy dźwięk. U licha, co to ?! A to był tylko jej śmiech, śmiech porównywany dawniej do śpiewu chórów anielskich, lub dźwięków harfy, dziś brzmiący raczej jak jazgot Baby Jagi.
Nie, tego już za wiele. Zniesie wszystko- gestykulowanie, zbyt słodki zapach perfum i nawet tę krzywo nałożoną kurewsko czerwoną pomadkę, wszystko ale nie to.
Zrezygnowany usiadł na krawężniku i ciężko westchnął.
-         Coś się stało ? Źle się czujesz ?- spytała z troską.
-         Nie, w porządku. Po prostu żałuję, że miłość nie jest głucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz