19 lutego 2010

Wróciłam z dalekiej podróży.

Są sytuacje nieuniknione. Wiemy, że prędzej, czy później coś się wydarzy, ale jednak wciąż łudzimy się, że to nie nastąpi, oszukujemy samych siebie i wszystkich dookoła. Powtarzamy, sobie i innym, że będzie dobrze. Ale dobrze nie jest.  Nagle, wielkie bum, wielki chaos, a z chaosu wyłania się wielkie Nowe. I cholera jasna, to Nowe, wcale nie jest lepsze. Wręcz przeciwnie- ‘it is pretty fuckin’ far from okay’.
Jest mi smutno. Tak zwyczajnie smutno. Nie jestem zła, zirytowana, rozeźlona, nie, nie tym razem. Jest mi smutno, bo znowu muszę zaczynać wszystko od nowa. I jak to bywało za każdym razem, tak i tym razem początek jest okropny. 
Cat Power, zielona herbata, matma, łóżko, House. Jak dobrze, że są ferie.
I kurczę, tak bardzo chciałabym się przejmować jedynie tym, że Amber nie żyje, a Wilson odchodzi ze szpitala. Bardzo.
Jak to było? „Świat wypadł mi z moich rąk” ? Proroczy opis, prorocze słowa piosenki. 

Ale poradzę sobie. Muszę sobie poradzić.

2 komentarze:

  1. Nowe jest złe.
    Dasz radę, wiara czyni cuda. A jak nie wierzysz w siebie, to ja w Ciebie wierzę. W końcu jakoś to być musi, nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty jesteś po prostu jak sinusoida, jak pory roku.

    OdpowiedzUsuń