29 maja 2011

Pół roku.

    W dalszym ciągu jestem nieokreślona. Nie wiem, czy żałuję, czy jestem z siebie poniekąd dumna.Chyba po trosze i to, i to.
Wiem natomiast, że słowo 'koniec' jest jak najbardziej odpowiednie. Wczorajszy wieczór dał mi tę pewność. Nie jestem już naiwną dziewczynką z liceum i nie będę żyła złudnymi nadziejami. Boli chyba jeszcze bardziej, bo kiedy umiera nadzieja, cóż pozostaje ? Dryfuję teraz pośród pustki, wielkiej i bezkresnej, a jutro, wcale nie będzie lepiej, nie znajdę żadnej przystani. Mój mózg złośliwie podsuwa mi piosenki o tekstach wywołujących ścisk serca, przywołuje najbardziej banalne momenty, dziś tak kurewsko sentymentalne, natychmiast powodujące efekt mokrych oczu. Przestawiam się na tryb wegetacji, szkoda, że bez możliwości włączenia opcji 'mam wyjebane'.
Cholera, postawienie kropki na końcu ostatniego zdania, jest naprawdę trudne.
I wracając do pierwszego zdania tejże duchowej spowiedzi- jednak chciałabym cofnąć czas.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz